Jak w każdy weekend pichcę.
Cebulka, świeże pomidorki, czosnek, bazylia...duszą się. Soczyste!
Mam chwilkę dla siebie, zasiadam na kanapie i odwiedzam Ciebie Haniu, nowych wpisów brak.
Wchodzę więc do archiwum...
Lipiec miesza się z grudniem,
kwiatuszki z kroplówkami,
biedronki z tabletkami...
Ja też się duszę...soczyście...żal jak pieprz wypala mi gardło...
Czas dosolić sos..
Łzami?
Choć człowiek chce zrozumieć i tak sporządzona potrawa odbije się ogromną zgagą.
Taka to już z tego życia niestrawność.
TEMATYCZNIE
Archiwum bloga
sobota, 20 lutego 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)


0 komentarze:
Prześlij komentarz